sobota, 14 lutego 2015

Była sobie dziewczyna,

a na imię jej było Merci.

Uważam, że wszyscy ludzie po coś się rodzą. Jedni, by być przywódcami, inni, by śpiewać, a jeszcze inni po to, bo irytować. Ja urodziłam się by pisać.
Jeżeli kiedykolwiek coś kochałam, to było to właśnie pisanie. Każda litera nadawała sens, każde zdanie mogło stać się czyjąś motywacją. Tak mi się kiedyś wydawało. Że ma to jakiś cel. 
Oczywiście, u niektórych istotnie niosło to coś za sobą. Na przykład pieniądze. Ja piszę dla siebie. 
Bloga, na którym, ładnie to nazwijmy, spełniam się literacko, już mam. 
To jest moja pierwsza twarz, którą zdecydowanie wolę. Młodej dziewczyny, przyszłej dziennikarki, pisarki, wiecznie zadowolonej z życia. Taką Merci można lubić. 

Tylko, że ta Merci otwiera oczy i pozbywa się złudzeń. 

Następuje parodia rzeczywistości, która mnie otacza. Mam ochotę zamknąć oczy ponownie, ale ile można spać? Nie jestem śpiącą królewną, którą można wybudzić ze snu. Moja druga twarz to bulimia i obsesja szczupłej sylwetki. Podejście do chudości mam bardzo złożone.
Wbrew pozorom nie oglądam zdjęć wychudłych dziewczyn, by się nimi inspirować. Nie uznaję takiego ideału piękna, przynajmniej u innych. Znam wiele osób, które mają normalne sylwetki, lub są nieco przy kości, a i tak wyglądają fantastycznie. Nie mam litości tylko dla siebie. Hipokrytka ze mnie, nie ma co. 
Nienawidzę każdego centymetra mojego ciała. Każdego pieprzonego kilograma, który mnie oszpeca.
Jestem egoistką, to prawda. Zajmuję się głównie sobą. 
Mojego drugiego oblicza nienawidzą inni i ja sama, Chciałabym, żeby go nie było. 


Mam jeden cel. Być szczęśliwą. Uważam, że powinno być to priorytetem każdego człowieka.


O tym będzie ten blog.
O drodze do chudości, szczęścia ale też i o moim życiu. Nie potępiam nikogo, kto dąży moją drogą, a zarazem nikogo do tego nie namawiam. 
Wiem, jaką obsesją mogą być wystające kości.
Wiem, jak boli upadek.

Zastanów się proszę, zanim tu wkroczysz.
Jeżeli jednak już tu jesteś i chcesz zostać, napisz.
Zaobserwuj, komentuj, ale licz się z konsekwencjami.

7 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się wystój bloga ! Dodałam do obserwowanych i czekam na kolejne posty ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy blog będę wpadać wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę iż nie tylko ja zaczynam blogować. Będę wchodzić tu czasem. ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za zaproszenie, u Ciebie również jest ładnie. W zasadzie nie wiem, co tu więcej napisać. Nigdy nie wiem, jak ustosunkowywać się do komentarzy osób, które były u mnie pierwszy raz. Może uda się nam jakoś poznać poprzez kolejne posty. Tylko w moim przypadku często bywa tak, że pozostawiam możliwość mnogości interpretacji własnej osoby i nigdy nikt mnie nie rozumie. Ciekawe, jak jest z Tobą. Choć chyba każdy jest istotą złożoną i często wewnętrznie w jakiś sposób sprzeczną?

    Też kiedyś wierzyłam, że pisanie ma jakiś sens. Nie ma, nic w życiu nie ma sensu, jeżeli nie będzie się chciało w to mocno wierzyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny wystrój bloga. Pisanie jest świetną sprawą. Można przelać każdą myśl i emocję na kartkę bądź klawiaturę. Czekam na kolejny post.
    Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio coraz głębiej zastanawiam się nad tym czy ta nasza Wielka Chudość rzeczywiście jest odpowiednią drogą do szczęścia. Jednak mimo tylu zwątpień wciąż ślepo idę przez tę drogę. Jeśli jednym z kawałków Twojego szczęścia - jest chudość, cóż życzę Ci byś właśnie spełniła się pod tym względem. Choć pod innymi aspektami także, bo nie można zapominać, że chudość nie jest najważniejsza.

    Bulimia to suka. Nienawidzę jej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny styl pisania. Życzę ci powodzenia. Jeśli chudość jest dla ciebie tak ważna, aby być szczęśliwą - WALCZ! :)
    http://starvingfor4perfection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń